niedziela, 13 października 2013

Komputer już działa, jej !!!

Jak widzicie po nagłówku mój komputer został naprawiony i dzięki temu mogłam wstawić nowe rozdziały. Jeśli ktokolwiek to jeszcze czyta, zapraszam do przeczytania również tego :)
Wpadłam na pewien pomysł, który niedługo omówię z Wolf i może wcielimy go w życie, ale jak na razie zapraszam do komentowania i wysyłania waszych wierszy/ opowiadań na mail: sjpw.sjpw@gmail.com.

Całusy :*

PS: Spodziewajcie się niedługo wiersza.
 

poniedziałek, 7 października 2013

Nr.39

Wierzę
Jedni mówią, że to niemożliwe, nierealne.
Ja za to uważam, że to założenie jest fatalne.
Jedni mówią islam, chrześcijaństwo, a następni po prostu: nie!
Przecierz nikt z nas tak naprawdę nic o tym nie wie.
Nie możemy z góry zakładać, że to wymysł.
Wiecie co? To ja wam zdradzę moje poglądy, mój pomysł.
Ja po prostu i najzyczajniej wierzę,
Nie w islam, nie w chrześcijaństwo. Ja swoje myśli dzierżę.
Mam zwyczajną nadzieję, że tam ktoś, na górze.
Siedzi, pilnuje, ocenia i słucha na dużej białej chmurze.
Ale nie znaczy to, że jestem całkowicie przekonana,
Że uważam że tak jest i koniec. O nie, kochany, kochana!
Nie mam dowodów za ani przeciw, lecz dalej wierzę.
Z dnia na dzień na istnienie Boga szanse mierzę.
Jedno jest pewne, mam nadzieję, że nad nami czuwa on,
Że kiedy nadchodzi coś złego, to mówi temu zwyczajnie: Won!


Wirusy i takie tam :\

Tak wiem, że obiecałam rozdziały, tak wiem, że się nie idezwałam.
Jednak, życie czasem zaskakuje w niespodzianki, zwykle nie są to fajne niespodzianki :(
Leżę teraz w łóżku (23:06) i piszę posta z telefonu. Dobra zabieram się za wyjaśnienia. Kiedy we wtorek włączyłam komputer zaczęłam przed wystawieniem rozdzuałów czyrać je ponownie by upewnić się czy nie ma błędów (oczywiście, że były!) po jakiś 5-10 minutach komputer zmsię zawiesił. Zdziwiona wyłączyłam go przyciskiem (tak, wiem, że tak się nie powinni) i zaczęłam korygować wszystko od nowa (bo oczywiście się nie zapisało) i znów się zawiesił. Tym razem poprosiłam o pomoc mojego tatę (informatyka) i wtedy otrzymałam wiadomość, że mam zawirusowany komputer. Tak więc przepraszam, bo jak wiecie nie da się edytować stron na telefonie ;( 
Jednak może uda mi się znaleźć czas by pójść na przerwie do biblioteki i opoublikować te rozdziały.

PS: Mimo wszystko zaraz nowy wiersz :)

środa, 2 października 2013

Taka... propzycja

Hej, tu Wolf :3
A więc zastanawiałam się, czy nie pisać opowiadania i go co jakiś czas wstawiać.
Wstawiam Wam tu fragment i sami osądźcie czy chcielibyście, żeby coś takiego się pojawiało, chyba, że macie jakieś lepsze pomysły, czym mogłabym się zająć w wolnej chwili.

Biegłam lasem odbijając się lekko od ziemi i przeskakując co jakiś czas nad zwalonymi drzewami. Wypatrzyłam krzew z jagodami, przystanęłam, skubnęłam troszkę owoców i zaczęłam nasłuchiwać przeżuwając słodko-kwaśne owoce. Las wydawał się spokojny-usłyszałam stukanie dzięcioła, brzęczenie pszczół, szum rzeki i nagle coś, co sprawiło, że do mojego pyska napłynęła ślina. Usłyszałam małego łosia wołającego matke-"Mały najwyraźniej zabłądził, albo porzuciła go matka"-pomyślałam-"Trudno. To łatwy łup, a ja od dłuższego czasu nie jadłam nic większego niż wiewiórka." Przełknęłam papkę z owoców i bezszelestnie ruszyłam w kierunku swojej ofiary. Wiatr mi sprzyjał-wiał od strony łosia, dzięki czemu, tamten nie wyczuje mojego zapachu. Ukryłam się w krzakach, z których widziałam polankę i jak podanego mi na tacy łosia. Podkradłam się jak najbliżej mogłam, naprężyłam mięśnie i skoczyłam. W ułamku sekundy rozerwałam gardło ofiary i po chwili łoś leżał w kałuży krwi, dragjąc w ostatnich spazmach. Rozprułam zębami brzuch, czując zapach krwi i ciepło wiotczejącego ciała. Połknęłam wątrobę i zjadłam część mięsa, po czym oblizałam się i wzięłam ciało w zęby i pół-niosąc pół-wlokąc ruszyłam w kierunku Jamy.

A więc co Wy na to? Piszcie :)